Music Philosophy Art Math Chess Programming and much more ...
Demiurg ex machina: powieść metafizyczna, część 1
„Byłem przed czasem, Zanim powstał wszechświat, Gdy z chaosu i nicości zrodziła się rzeczywistość, Zaś świadomość stworzyła porządek”
Demiurg ex machina
Motto: „Granice wyobraźni są granicami mojego świata” PhiloSophist
Największy ciężar. - A gdyby tak pewnego dnia lub nocy jakiś demon wpełznął w twą najsamotniejszą samotność i rzekł ci: „Życie to, tak jak je teraz przeżywasz i przeżywałeś, będziesz musiał przeżywać raz jeszcze i niezliczone jeszcze razy; i nie będzie nic w nim nowego, tylko każdy ból i każda rozkosz i każda myśl i westchnienie i wszystko niewymownie małe i wielkie twego życia wrócić ci musi; i wszystko w tym samym porządku i następstwie – tak samo ten pająk i ten blask miesiąca pośród drzew i tak samo ta chwila i ja sam. Wieczna klepsydra istnienia odwraca się jeno- a ty z nią, pyłku z pyłu!”
Nietzsche „Wiedza radosna”
Czym jest absurd? Czy pytanie o absurd jest pytaniem absurdalnym, czy może racjonalnym? Na co dzień świat sprawia pozory racjonalności, albo inaczej, jest racjonalnym, lecz nie w każdym swym aspekcie.
Kiedy stajemy przed problemem absurdalności świata? Czy świat według Franza Kafki w którym panuje wszechmogąca biurokracja nie jest uosobieniem absurdu? Czy filozofia egzystencjalna Alberta Camusa, Jean Paul Sartre'a lub Martina Heideggera, nie podejmują problematyki absurdu?
Na początek jednak poszukajmy definicji absurdu, aby wiedzieć z czym mamy do czynienia. W „Słowniku filozofii” pod red. Jana Hartmana czytamy: „Absurd (łac. absurdus – niedorzeczny) – wyrażenie sprzeczne wewnętrznie, nonsensowne albo prowadzące do sprzeczności, np. „kwadratowe koło”, „Jan uczęszcza do szkoły, do której nikt nie uczęszcza” itp.
Także sprzeczne z przyjętym celem polecenie, działanie itp. W filozofii pojęcie absurdu wiąże się ponadto z wyobrażeniem tego, co niemożliwe, sprzeczne i pozbawione sensu, np. świat, w którym nie obowiązują zasady logiki.”
Natomiast Simon Blackburn na ten temat pisze w swym „Oksfordzkim słowniku filozoficznym”: Absurd (ang. absurd) Każde przekonanie, które w oczywisty sposób jest nie do utrzymania (zob. też reductio ad absurdum (z łac. - sprowadzenie do niedorzeczności).
Proces rozumowania, w którym wywodzi się sprzeczność z jakiegoś zbioru przesłanek, a następnie stwierdza, że cały zbiór jest nie do utrzymania i że należy odrzucić przynajmniej jedną z przesłanek. W egzystencjalizmie mianem absurdalnej określa się pozbawioną sensu czy bezcelową naturę ludzkich poczynań i życia.
Cytując fragment utworu Alberta Camusa: „Świat, który można wytłumaczyć, nawet choćby za pomocą niewystarczających argumentów, taki świat jest swojski. Jednak we wszechświecie nagle pozbawionym iluzji i światła rozsądku człowiek czuje się obcy.
Z tego wygnania nie ma żadnego wyjścia, bo nie ma żadnych wspomnień o utraconej ojczyźnie ani żadnej nadziei na szczęśliwą krainę. Ten rozziew człowieka z jego własnym życiem, rozziew tego autora z jego tłem, jest dokładnie - jego poczuciem absurdalności.”
Jak słusznie stwierdza filozof, w życiu zdarza się nam doświadczać absurdalnych zjawisk, takich jak choćby wojna, która burzy racjonalny porządek życia ludzkiego i sprowadza go do absurdu, pozbawia go sensu i racjonalności.
Wojna stanowi przykład absurdu w wymiarze egzystencjalnym (na przykład ludobójstwo, jak Holokaust czy masowe mordy w Ruandzie).
Jeszcze innym tragicznym przykładem absurdu wojny jest zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. W życiu codziennym także stykamy się z absurdalnymi sytuacjami, jak chociażby polityka, urzędy czy ZUS, który stanowi przykład zalegalizowanej kradzieży państwa wobec obywateli.
Czy płacenie ZUS-u nie powinno być dobrowolne? Czy w demokratycznym państwie płacenie ZUS-u nie jest sprzeczne z konstytucją? Jak widać absurd ma wiele wymiarów i aspektów.
Ekspertem w sprowadzaniu argumentów rozmówców do absurdu był największy filozof starożytnej Grecji, czyli Sokrates. Stosując metodę elenktyczną, czyli zbijania argumentów przeciwnika w dyskusji, czy jak wolicie sprowadzania ich do absurdu, Sokrates dowodził, że jego rozmówca jest w błędzie i tak naprawdę nic nie wie na dany temat.
Sam Sokrates twierdził, iż „wie, że nic nie wie”, co samo w sobie stanowi paradoks, który jest też rodzajem absurdu logicznego.
Tytuł mojego artykułu, czyli „Immanentna transcendencja” jest również celowo absurdalny, gdyż „transcendentność” polega na tym, że x przekracza y, np. Bóg jest transcendentny wobec świata (znajduje się poza światem) albo przedmiot poznania względem podmiotu poznającego, zaś immanencja to działanie wewnątrz czegoś a nie z zewnątrz, czyli transcendentne.
Także wyrażenia w rodzaju „cofnąć się do tyłu”, „odwrócić na odwrót” czy „oczywista oczywistość” stanowią przypadki absurdów językowych.
Tak więc na zakończenie polecam wam zastanowić się, co się stanie gdy absurd zostanie sprowadzony do absurdu? Czy w tym przypadku dwa minusy dają plus (absurd sprowadzenia absurdu do absurdu znosi absurdalność absurdu)?
A może absurd sprowadzony do absurdu daje nam meta-absurd, czy błędne koło? Jeśli znacie właściwe rozwiązanie to chętnie je poznam.
Z absurdalnymi pozdrowieniami, MW.
Opowieść ta została rozpoczęta w XXI wieku, a zakończy się gdy przestanie istnieć cywilizacja, która pozwoliła na jej powstanie. Bowiem jest to historia ludzkości przedstawiona z subiektywnej perspektywy jej autora.
Wprawdzie jest przez to znacznie ograniczona i pomija wiele istotnych kwestii (tych, które wykraczają poza skromną wiedzę, jaką posiada autor), przynależących rzeczywistości ludzkiej, lecz mimo wszystko w jakimś tam stopniu oddaje charakter zachodniej cywilizacji, będącej źródłem jej inspiracji.
Łącząc w formie narracyjno-refleksyjnej wątki uznane za wyrażające myśli, idee, wartości i pasje, które autor chciał przekazać innym.
Jakie motywy kierowały nim w trakcie pisania (słynne „co poeta miał na myśli”), tego można tylko dociekać (prawdopodobnie sam nie byłby ich całkiem świadomy), o ile oczywiście uzna się to za istotne dla zrozumienia jego dzieła.
Niewykluczone, że autor, tak jak większość ludzi (nie tylko artystów), chciał wyrazić siebie w najlepszy możliwy sposób w jaki potrafił, czyli ukazując swoje przemyślenia, zainteresowania, wyobrażenia, wybierając taką formę ekspresji, która najlepiej odpowiadałaby jego zamierzeniom.
Dlatego zapewne utwór ten jest czymś pomiędzy traktatem filozoficznym a powieścią fantastyczną (co wynika z jego wykształcenia i inspiracji). Jeśli czytelnikowi pasuje takiego rodzaju połączenie, wówczas będzie zainteresowany treścią utworu.
Niniejsze „anty-dzieło” jest dalekie od doskonałości (jak większość dzieł ludzkich), lecz nie jest jego celem doskonałość, lecz wyrażenie tego, co ważne dla autora i (być może) dla czytelnika. Jakkolwiek by się sprawa moich preferencji literackich nie miała, jako narrator jestem zobowiązany do zachęcenia czytelnika do lektury.
Jeśli pomimo wszelkich wad, jakie posiada ów „wytwór literacki”, przeczytawszy go czytelnik stwierdzi, iż nie był to czas zmarnowany, to autor może się czuć usatysfakcjonowany.
Pozostaje więc mi życzyć czytelnikowi miło spędzonego czasu przy zapoznawaniu się z wyobrażeniami tego, który sfabrykował ów „prozemat” na temat rzeczywistości (czymkolwiek by ona dla niego nie była), cywilizacji (jak poprzednio), człowieka (odpowiednio, ze zmienioną formą gramatyczną) itp., itd.,. Ale dość tych komentarzy, na cóż one mają służyć, skoro sam czytelnik wkrótce wyrobi sobie opinie o tejże „powieści”?
Zatem porzucając tautologie i oczywistości, mam zaszczyt zaprezentować państwu „Światocień”.
Nie tak dawno temu, w pewnym (fu)turystycznym mieście K., żył sobie początkujący pisarz i student filozofii Jan Markowicz...
Albo: W pewnym odcinku czasoprzestrzeni egzystował student filozofii i debiutujący autor nazwiskiem Jan Markowicz...
A może: Bohater: Jan Markowicz (autor i student filozofii); Czas: Bliżej nieokreślona współczesność (XX/XXI w.); Przestrzeń: psychologiczna, fizyczna, metafizyczna itp.; Akcja: epizodyczna, choć mimo wszystko niekiedy posiada jakieś cechy narracyjne...
Czy też: Opowiem wam niezwykłą historię o tym, jak pewien początkujący literat, zajmujący się rozważaniem najbardziej zbytecznych kwestii jakie moglibyście sobie wyobrazić (w stylu: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic” Leibniza), trafił do ponurej i złowieszczej krainy zwanej nieświadomością (gdzie pewnie błądzą jak w labiryncie Ci, dla których nie jest oczywistą kwestią ich własna tożsamość, porządek świata i parę innych mniej lub bardziej istotnych zagadnień), którą jednak jej mieszkańcy określali mianem „Światocienia”.
(Niech żyją neologizmy!).